W życiu czasem trzeba mieć trochę szczęścia aby znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Trzeba też umieć wykorzystać fakt, gdzie i kiedy się znajdujemy, aby nie pozostać z uczuciem niedosytu lub zmarnowanej szansy. W ostatnich latach ja to szczęście miałem i chyba całkiem nieźle je wykorzystałem.

W historii białostockiego sportu tylko dwa zespoły w sportach zespołowych sięgały po najwyższe laury czyli Mistrzostwo Polski. Tymi drużynami byli futboliści Lowlanders Białystok, którzy na swoim koncie mają już 3 mistrzostwa – 2018, 2022 i 2023. Tydzień temu do tego grona dołączyła też Jagiellonia Białystok, która sięgnęła po mistrzostwo po raz pierwszy w swojej 104-letniej historii. W latach 90-tych i na początku XXI wieku swoje triumfy święcili też pięściarze Hetmana Białystok ale co by nie mówić – boks to nie sport zespołowy.



W minionym tygodniu mając jeszcze na świeżo wydarzenia z meczu oraz pomeczowej fety Jagiellonii, uświadomiłem sobie jedną niezwykle ważną rzecz z mojego punktu widzenia. Mianowicie 3 z tych 4 Mistrzostw Polski zespołów w Białegostoku miałem okazję widzieć na własne oczy i uwieczniać na swoich zdjęciach. To jedno mistrzostwo z 2018 roku „odpadło mi” w sumie tylko dlatego, że musiałem wtedy pracować czyli robić zdjęcia w Nysie na nieistniejącym już obozie gimnastycznym All Start Gymanstics Camp. Lowlanders natomiast wygrywali swój finał we Wrocławiu. Mało też brakowało, a i ten triumf z przed tygodnia bym przegapił. Stałoby się tak za sprawą współpracy z Hyrox Polska i ich kolejnej imprezy która tym razem odbyła się w ten sam weekend w Gdańsku. Na szczęście spotkałem się ze zrozumieniem organizatorów i tego, że czasami „są sprawy ważne i ważniejsze” 😉

Dwa ostatnie lata to moja ścisła współpraca w Lowlanders Białystok, której dwukrotnie zwieńczeniem były mecze Polish Bowl. Spotkania będące odpowiednikiem amerykańskiego Super Bowl. Zarówno w 2022 jak i też w 2023 roku w obu tych meczach emocji i co najważniejsze happy endów nie brakowało. Takie wydarzenia są od strony fotograficznej mocno wymagające, bo nie dość, że po prostu zależy ci aby zebrać jak najlepszy materiał. Z drugiej czasem trudno oddzielić od tego czysto prywatno-kibicowskie sympatie i emocje jakie się z nimi nierozłącznie wiążą. Od zespołu któremu kibicujesz od wielu już lat. Czy jest to jednak możliwe? Oczywiście że tak bo w mojej ocenie na tym właśnie polega profesjonalizm w tym zawodzie. Na potwierdzenie tego wszystkich chętnych i zainteresowanych odsyłam do galerii zdjęć z tych dwóch meczów.

Galeria zPolish Bowl XVII


Galeria zPolish Bowl XVIII

Trochę inaczej było z Jagiellonią Białystok, która zarówno w samym Białymstoku jak i całym regionie znaczy trochę więcej niż sport. Dla wielu osób to sposób życia. Nic więc dziwnego, że 25 maja 2024 roku już na zawsze zostanie w pamięci całej rzeszy osób. Choć może i nie tylko ten dzień ale też i kilka innych, kiedy to Jagiellonia stawiała swoje kolejne kroki ku historycznemu osiągnięciu. I zrobiła to w najmniej spodziewanym momencie bo tuż po sezonie, w którym drużyna prowadzona przez trenera debiutanta czyli Adriana Siemieńca ledwo utrzymała się w PKO Ekstraklasie.

Przez cały sezon było wiele epickich momentów kiedy zawodnicy z Białegostoku pokazywali, że nie żartują i nawet jeśli głośno o tym nie mówią, to zmierzają w bardzo dobrym kierunku. Do takich chwil śmiało można zaliczyć mecze z Rakowem Częstochowa lub Legią Warszawa w Białymstoku czy też wyrwane remisy w Warszawie i Gliwicach. Nic więc dziwnego, że przed ostatnim meczem z Wartą Poznań napięcie sięgało zenitu. Bo wszystko niby było tak blisko ale świadomość tego że może wymknąć się to z rąk nie dawała spokoju wielu osobom. Na szczęście dla wszystkich sympatyków Jagi nic takiego nie nastąpiło. Wystarczyło niewiele ponad 25 minut meczu aby po 3 strzelonych bramkach zacząć powolne świętowanie.

Z mojej fotograficznej perspektywy ten dzień zapamiętam jako jeden z bardziej męczących i finalnie satysfakcjonujących odkąd zacząłem zajmować się fotografią sportową kilkanaście już lat temu. Za jakiś czas nie będę pamiętał tego, że swoją pracę rozpocząłem o godzinie 14, a skończyłem o 5 nad ranem. Po zalaniu szampanem aparatu też nie będzie śladu, siniaków po przepychaniu się pod podium aby zrobić jak najlepsze foty już nie ma, a słuch po wybuchu paru petard podczas mistrzowskiej fety gdzieś nieopodal mnie wrócił do normalności. Z tego dnia będę natomiast pamiętał towarzyszącą niemal od początku do końca energię. Atmosferę panująca zarówno na stadionie jak i całym mieście jakiej nie doświadczyłem chyba nigdy wcześniej. Teraz przeglądając swoje zdjęcia po tygodniu o tych wszystkich wydarzeń jestem w stanie to raz jeszcze zobaczyć. Wiem też że BARDZO bym żałował gdybym z nieznanego mi powodu spędził ten dzień w drodze do Gdańska 🙂

Jeśli wy tego nie widzieliście to serdecznie zachęcam do nadrobienia tego pod TYM linkiem 🙂


I właśnie takie „mistrzowskie momenty” sprawiają, że ten odłam fotografii jaką jest fotografia sportowa uwielbiam jeszcze bardziej. Bo takie momenty nie są częste. Jednak może właśnie dlatego tak bardzo cenne i ciekawe. To właśnie też dzięki temu rodzajowi fotografii w ogóle zacząłem robić jakiekolwiek zdjęcia. Jako amator i samouk, który pewnego dnia wziął aparat do ręki i powiedział sobie, że zacznie to robić bo tak zwyczajnie czuje. Teraz już świadomie wiem, że jestem fanem uwieczniania emocji wszelkiej maści na swoich zdjęciach w takich okolicznościach czuję się jak ryba w wodzie. Lubię też mieć świadomość tego, że zatrzymałem na swoich zdjęciach coś tak historycznego, co będzie zapamiętane i wspominane latami.